poniedziałek, 25 maja 2015

Nurzając się w odmętach herezji

Recenzja książki:

José Saramago, "Kain", przeł. Wojciech Charchalis, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2013.

tytuł oryginalny: Caim (port.)
wydanie: pierwsze
liczba stron: 168
ISBN: 9788378184157

Okazuje się, że jako osoba wierząca nie powinnam była w ogóle sięgać po książkę José Saramago. Z informacji, które wyszukałam wynika, że twórczość tego autora znalazła się na Indeksie Ksiąg Zakazanych (tak, tak, on dalej istnieje!). Na szczęście nie grozi mi już spalenie na stosie ani inne mało przyjemne reperkusje moich czytelniczych występków, ale muszę teraz zmierzyć się z zagrożeniem duchowym, wobec jakiego postawił mnie Saramago.

Portugalski noblista w stosunkowo krótkiej książeczce przedstawia nową wizję wydarzeń opisanych już dawno, dawno temu na kartach Starego Testamentu. Czyni to zresztą w specyficznej konwencji, nie przestrzegając zasad interpunkcji czy wydzielania dialogów. Przypomina pod tym względem starego, dobrego Jamesa Joyce'a, choć w nieco złagodzonej formie.

Opowieść zaczyna się w rajskim ogrodzie Eden, a jej głównym bohaterem staje się Kain, który - jak wiadomo - dopuścił się morderstwa na swoim bracie, Ablu. Za karę błąka się w czasoprzestrzeni, przenosząc się a to w przyszłość, a to w przeszłość, obserwując m.in. budowę wieży Babel, zniszczenie Sodomy i Gomory czy zdobycie Jerycha przez Izraelitów. Wnioski, które wysnuwa ze swoich obserwacji, można streścić tak: Bóg wcale nie jest dobry i miłosierny, wręcz przeciwnie - jest okrutny, niesprawiedliwy, złośliwy i we współpracy z szatanem manipuluje ludzkością jak zabawką. Takie postawienie sprawy może szokować. Kiedy jednak mój szok już ustąpił, postawiłam sobie dwa pytania. Pierwsze z nich brzmi: co wydarzyło się w życiu José Saramago, że w jego umyśle ukształtował się taki właśnie obraz Boga? A drugie: jaki był właściwie cel autora? Rozumiem, że chciał przekazać swoją myśl "Bóg jest zły". Ale co z tego wynika - dla niego samego i dla jego czytelników? Jaki ma to wpływ na jego życie?


Peter Paul Rubens, "Kain zabijający Abla, 1608-1609

Na te pytania nie potrafię udzielić odpowiedzi, a przyznam, że są dla mnie kluczowe, jeśli miałabym podjąć się rzetelnej oceny tej powieści. Mój własny, całkowicie subiektywny obraz Boga jest diametralnie odmienny. Wynika on nie tyle z tego, co przeczytałam na kartach Biblii, ile z osobistych doświadczeń. Dlatego właśnie zastanawia mnie czysto po ludzku, przez jakie duchowe zakręty musiał przejść autor, aby dojść do zaprezentowanej w książce koncepcji. Saramago nie jest przecież pierwszym, którego nurtuje problem istnienia zła albo raczej niezawinionego cierpienia. Przez całe stulecia pisano o tym, ale wydaje mi się, że w życiu Saramago musiało się wydarzyć coś, co skłoniło go do udzielenia w tej kwestii odpowiedzi w postaci "Kaina". Odpowiedzi pełnej nienawiści, pogardy i goryczy.

Sądzę, że pisarz odczytuje Stary Testament w taki sposób, aby dopasować tok narracji do z góry postawionej tezy. Pozostawia na boku fakt znany każdemu, kto choć trochę interesuje się Biblią, że wiele treści zawartych w Księdze Rodzaju czy Księdze Wyjścia należy odczytywać nie dosłownie, lecz jako alegorie. Poza tym noblista dodaje do starotestamentowych wątków swoje własne, jak choćby ten związany z Lilit, co ma dodatkowo wzmacniać jego tezę. Trzeba jednak zdecydować się - albo budujemy obraz Boga w oparciu o przekaz Starego Testamentu i wtedy trzymamy się jego treści oraz pewnych ustalonych już zasad interpretacji, albo kształtujemy indywidualną wizję, ale zdając sobie sprawę z tego, że manipulujemy przekazem biblijnym dla własnych potrzeb.


Henri Vidal, "Kain", 1896.

Po przeczytaniu "Kaina" wystawiłam mu ocenę 3, czyli "przeciętny". Nie mogłam dać wyższej, ponieważ nie zgadzam się z punktem widzenia autora. Uważam, że Saramago zlekceważył wiedzę o kontekście historyczno-kulturowym powstawania Starego Testamentu. Oczywiście nie jest to praca naukowa, lecz literatura piękna, jednak taki sposób podejścia do sprawy doprowadził, moim zdaniem, do zniekształceń i wypaczeń. Na obniżenie mojej oceny wpłynął też wspomniany już brak wyraźnie zarysowanego celu, do jakiego zmierzał autor. Jeśli chciał jedynie zamanifestować swoją nienawiść do Boga, to snucie całej opowieści o Kainie było chyba niepotrzebne. Zrozumiałabym, gdyby pisarz prowadził nas przez Stary Testament, chcąc razem z nami szukać odpowiedzi na swoje wątpliwości i pytania. Ale on nie szuka, on ma już gotowe założenie i z wyraźną satysfakcją celebruje swoją nienawiść. Nie mogłam jednak postawić oceny niższej, przede wszystkim dlatego, że doceniam podjęcie trudnego i kontrowersyjnego tematu. Daleka jestem od potępiania kogokolwiek za wyrażanie swoich myśli. Potraktujmy więc to tak, że daję autorowi punkt za szczerość. I jeszcze jeden za poczucie humoru.

Na koniec myśl, którą proszę potraktować jako moją opinię całkowicie prywatną. W końcu skoro Saramago może stawiać śmiałe tezy, dlaczego ja nie? Czy nie jest może tak, że Bóg jest jednak wobec nas w porządku? Stawia nam od początku jasne warunki i wymagania, ostrzega też, jakie mogą być konsekwencje niewywiązywania się z umowy. Czy nie jest może tak, że zachowujemy się jak rozkapryszone dzieci, którym się wydaje, że pozjadały wszystkie rozumy i które chcą robić wszystko po swojemu, a kiedy wpadną w kłopoty, mają pretensje do Boga? Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to nie tłumaczy całego zła obecnego na świecie. Jeśli oczekujecie jednak satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie, dlaczego Bóg dopuszcza do niezawinionego przez człowieka cierpienia, nie znajdziecie jej. Odpowiedź udzielona przez Saramago i brzmiąca "bo Bóg jest zły", dla mnie nie jest wystarczająca, ponieważ po pierwsze, moje własne doświadczenie mówi mi co innego, a po drugie, uważam, że jest to próba zrzucenia całej odpowiedzialności na Boga i jednocześnie "wybielenia" ludzkości jako takiej. Niestety - stawiając pytanie o istnienie niezawinionego cierpienia skazani jesteśmy albo na pokorne zaakceptowanie naszej niewiedzy, albo na mozolne poszukiwanie własnych odpowiedzi, choć - moim zdaniem - bez większych szans na to, aby były to odpowiedzi możliwe do przyjęcia przez wszystkich. 

Recenzja została opublikowana także na stronie BiblioNETki.

(Prawa autorskie do powyższego tekstu są zastrzeżone. Kopiowanie całości lub fragmentów bez zgody autora jest zabronione)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz